Recenzja X-Men: The Last Stand

Jaki Film Można Zobaczyć?
 

X-Men: The Last Stand był rozczarowujący. Dostarczył trochę akcji, ciekawostek dla fanów i kilka niespodzianek. Koniec końców niespodzianki niewiele znaczyły.





Podobnie jak popcorn, który zjadłem podczas oglądania, był smaczny, ale niezbyt satysfakcjonujący.

DOBRZE. Po pierwsze ... Muszę dać Brettowi Ratnerowi rekwizyty za wejście w ten film X-Men w ostatniej możliwej chwili i złożenie go w szalenie krótki czas. Minął zaledwie rok od czasu, gdy Ratner pojawił się na pokładzie, a film pojawił się w lokalnym multipleksie. Nadal nie wiem, jak im się to udało.






Właśnie tutaj chciałem powiedzieć „A teraz złe wieści…”, ale tak naprawdę nie jest tak źle, jak jest letnia (wiesz, letnia). :-)



Jeśli były jakiekolwiek wątpliwości co do wszystkich wypowiedzi osób zaangażowanych w produkcję, to właśnie X-Men: Ostatni bastion byłby rzeczywiście ostatnim pełnym filmem X-Men. Jestem tu, aby wam powiedzieć, że nie żartowali. Albo to, albo będą musieli napisać kredą cały ten film jako sekwencję snów z tego jednego sezonu, w którym był program telewizyjny Dallas skoczył rekin. To jest to, ludzie, i wcale nie są w tym subtelni.

Tak, postacie umierają, ale nie tylko, niektóre postacie tracą zdolności mutantów i nie mówię o statystach. Chociaż spróbuję zrobić to w zakresie spoilerów w tej recenzji.






Film otwiera się 20 lat temu, kiedy znacznie młodsi Charles Xavier i Eric Lensher (przed Magneto) odwiedzają nastoletnią Jean Grey. Ekipa zajmująca się efektami specjalnymi na przemian wykonała naprawdę fajną i przerażającą robotę, sprawiając, że ci dwaj faceci wyglądali znacznie młodziej. Czasami było to naprawdę przekonujące, a podczas kilku ujęć wyglądało na to, że Botox poszedł strasznie źle, ale błądzę.



Okazuje się, że panna Gray jest mutantką klasy 5, co stawia ją na równi z Charlesem lub nawet przewyższa go poziomem mocy. Dochodzimy do wniosku, że Charles umieścił w jej umyśle szereg blokad, aby uchronić ją przed faktem, że jest w rzeczywistości tak potężnym mutantem, aby chronić ją i innych. Problem w tym, że nie mógł go zakopać wystarczająco głęboko i czai się tuż pod powierzchnią. Poznajemy również Warrena Worthingtona III (aka Angel) jako młodego chłopca, borykającego się z jego (o ile to widzi) deformacją.






Stamtąd zostajemy przeniesieni do sceny bitwy z Wolverine'em, Stormem, Kitty Pryde (najwyraźniej jedyną mutantką na planecie bez fajnego „uchwytu”) i mocno niewykorzystanym przez cały film Colossus. Chodzi o to, że „nie są gotowi”, mówi Wolverine.



Wkrótce Xavier i Cyklop otrzymują psychiczny strzał w górę głowy, wskazujący, że świadomość Jean Grey prawdopodobnie wciąż żyje. Cyklop wyrusza do Alkali Lake, gdzie rzekomo umarł Jean i oto ona wydaje mu się żywa, ale nieco przerażająca.

Na innym torze historia opowiada o stworzeniu nowego leku, który może wyleczyć mutantów z ich mocy i uczynić z nich zwykłych, starych homosapiens. Niektórzy mutanci cieszą się z wiadomości, podczas gdy inni są oburzeni. Oczywiście zaczyna się od uprawnień, które twierdzą, że będzie to całkowicie dobrowolne, ale to nie powstrzymuje ich przed opracowaniem broni, która może dostarczać lek na odległość. Oczywiście Magneto zostaje liderem „Bractwa”, podczas gdy X-Men zmagają się z etyką tzw. Lekarstwa.

Dość o fabule ... czy to coś dobrze , ty pytasz?

Cóż ... w pewnym sensie, ale nie do końca. Oczywiście potrzebujesz czegoś więcej. :-)

W filmie jest mnóstwo akcji, które usprawiedliwiają jego istnienie jako superbohatera / film akcji. Bez wątpienia. Wielkie produkcje z setkami mutantów, ognistymi kulami, ludźmi latającymi w powietrzu i niszczącymi różne rzeczy i tak dalej. Problem polega na tym, że nie ma zbyt wiele więcej, co mogłoby cię wciągnąć. Są też momenty, w których pojawia się brak czasu na produkcję i wygląda na to, że skąpili tu i tam.

Widzisz, problem polega na tym, że w tym filmie dzieje się DUŻO, co powinno mieć na tyle emocjonalny wpływ, że poczujesz się, jakby ktoś cię kopnął w brzuch. Tyle że tak nie jest. W ogóle. A to śmierdzi, ponieważ z tym, co dzieje się z postaciami, które znamy z tego filmu, powinniśmy wyjść z kina oniemiali i potrząsać głowami ze strat.

Teraz nie jestem filmowcem, więc nie potrafię dokładnie określić, na czym dokładnie polega problem, ale wydaje mi się, że jest to połączenie scenariusza, reżyserii i wykonania (co jeszcze jest, prawda?). Jestem pewien, że już słyszałeś, że główni bohaterowie giną w filmie. Z jednym z nich mrugniesz, jeśli go przegapisz, i będziesz się zastanawiać, czy to przegapiłeś, inny ma jakiś wpływ, ale pod koniec sceny faktycznie sprawia, że ​​zastanawiasz się, czy można go było zatrzymać. Trzeci przynajmniej ma pewien wpływ, ale można to bardziej przypisać postaci, którą wszyscy znamy, jest gwiazdą tych filmów X. W rzeczywistości bardziej irytujące (i jedna z lepiej obsługiwanych scen w filmie) było zobaczyć, jak jeden z mutantów mimowolnie traci swoje moce i co dzieje się z nimi później.

Inną rzeczą, która naprawdę mnie wprawia w zakłopotanie, jest to, czy krąży tam klon Halle Berry. To NIE może być ta sama aktorka, która wygrała OSCARA za głośny płacz! Nie, nie wierzę w to. W jednej scenie wygłasza pochwałę jednej z postaci, która zmarła, a była to kamienna, zimna nudna. To była scena, która powinna była mieć potężny wpływ, ale całkowicie i zupełnie płaska. Wyobraź sobie, że jesteś na pogrzebie, a pochwała jest tak banalna i nudna, że ​​patrzysz na zegarek. Po prostu okropne. Pod koniec była nawet linia odrzucenia Iana McKellana, która sprawiła, że ​​się wzdrygnąłem.

Udaje im się rzucić fanom jedną lub dwie kości ... przez chwilę widzimy Danger Room, Strażnik pojawia się na wpół, Kelsey Grammar as The Beast faktycznie działa całkiem nieźle, pomyślałem (aż do `` gwiazdek i podwiązek 'komentarz), a portret Jean Gray jako Phoenix był całkiem nieźle zrobiony, z niektórymi ujęciami przypominającymi mi sagę Dark Phoenix z komiksów 20 lat temu. W końcu możemy nawet zobaczyć Bobby'ego Drake'a całkowicie „oszukanego”. Bardzo podobał mi się też facet, którego wybrali na Juggernauta. Ten koleś po prostu musi być mutantem w prawdziwym życiu! I oczywiście jeszcze raz Hugh Jackman jako Wolverine jest prawdziwą gwiazdą filmu.

Ogólnie rzecz biorąc, było to naprawdę rozczarowujące, ale przynajmniej dostarczyło trochę akcji, ciekawostek dla fanów i kilka niespodzianek. Problem polegał na tym, że zanim skończyli, niespodzianki nie zdawały się znaczyć tak dużo, jak powinny.

Nasza ocena:

3 z 5 (Dobra)